Zdaję sobie sprawę, że moja osoba
(skądinąd pięknie ubrana – żarcik…) nie wygląda najkorzystniej, tzn. mogłaby
korzystniej, na tle szarych kikutów pozbawionych liści, które kiedyś uchodziły
za piękne, zielone drzewka. Chcąc troszkę podwyższyć poziom zdjęć umieszczanych
na blogu wybrałam się w poszukiwaniu odpowiedniego „terenu” na sesję zdjęciową
ze mną w roli głównej. Tak… Na początku zaczęłam od czegoś blisko, tak żeby nie
zamarznąć spacerując kilometry w samych rajstopkach, bo „przecież w puchówce
sobie fot nie porobię!”. Ok. Najbliższe miejsce, które urzekło mnie swoją „innością”
i oryginalnością było oddalone o całe 3 kilometry od mojego
domu. I uwaga, co to było? …dworzec! Tak, wiem jak to brzmi, ale uwierzcie mi niezłe
miejsce. Uwzględniając odpowiednią pogodę i zdolnego fotografa (bo żeby ze mnie
wykrzesać odpowiednią pozę to naprawdę trzeba być zdolnym) mogłyby powstać
niezłe ujęcia. Problem #1: jak się tak dostać? Musiałabym wziąć rower, albo
samochód, ale przecież nie mogę pedałować w butkach na koturnach wśród
wszędobylskich kałuż i błota. Problem #2: zimno! Musiałabym się okutać jak to
ja mam w zwyczaju na jazdę na rowerze, a co za tym idzie, potem się przebrać. W
skrócie – nonsens… Problem #3: fotograf. Nikt nie zgodził się jechać na dworzec
o 7 rano (wtedy jest najlepsze światło i cudowna mgła…). Problem #4: pogoda.
Ogólnie to gdy miałam czas, ochotę, czas, czas, czas to padało… Wiecznie…
Nieustannie…
Podsumowując. Skończyło się jak zwykle:
po szkole (nie o 7), przed domem (nie na dworcu), na tle szarych kikutów (nie
cudownej mgły), za fotografa robiła osoba, której jakbym powiedziała kim jest
to zostałabym narażona na śmiech (no, może lekki chichot i zażenowanie – przepraszam
tato…). Wszystko po staremu. Po ostatnim poście staram się wrócić do
siebie. Nadal nie widzę w sobie ż a d n
e j poprawy, ale to się zmieni. Choćby
nie wiem co!
świetną masz spódniczkę! ;)
ReplyDeleteTakie nogi to nic tylko pokazywac ;) Buziaki, zapraszam ;)
ReplyDeleteBardzo ciekawa spódnica, ja bym założyła do niej śmiało: białą koszulę lub bluzkę typu longsleeve i pasek czarny ze złotą klamrą :) Pozdrawiam serdecznie, przy okazji odwiedzin, dodałam do obserwowanych :)
ReplyDeleteŚwietna, codzienna stylizacja. :) Bardzo podoba mi się to w jaki sposób piszesz posty. :) Pisz, pisz i nie przestawaj! :D
ReplyDeleteFajna przyjemna stylizacja na co dzień. A jaki obszerny post :) Obserwujemy i mamy nadzieje,że i do nas zawitasz ;) Pozdrawiamy Basia i Karola
ReplyDeleteGreat skirt!:)
ReplyDeleteMuilo Burbulai
A widzisz, jakbyś mieszkała koło mnie, to ja bym i o 6 rano pojechała z Tobą na ten dworzec, bo uwielbiam robić zdjęcia. Kiedyś dla mojej koleżanki nie tylko wstałam o 6, ale i przejechałam godzinną trasę rowerem, żeby porobić zdjęcia w świetle wschodzącego słońca. Wprawdzie słońce okazało się za ostre, a zdjęcia przeciągnęły się do 13, ale fan był i to się liczy :)
ReplyDeleteAle żeby Cię pocieszyć, to powiem, że szare kikuty też mają swój urok. Tak samo jak szarości listopada. Dlatego uważam, że te zdjęcia nie są najgorsze, aczkolwiek przed tatą pewnie trudniej pozować niż przed koleżanką, co troszkę widać ;)
Angelika (Co za życie!)<--- nie chce mi się logować :D
Ach i jeszcze jedno. Jeżdżąc rowerem odpowiednio okutana zauważyłam wiele kobiet, ubranych jak na imprezę i jeżdżących na rowerach, czasem w butach na koturnach. Także myślę, że jak byś pojechała w tych bucikach, które masz na sobie, nie byłoby tak źle. Ewentualnie buty w torbę, pod spódniczkę spodnie i to by było tyle w kwestii uciążliwego przebierania się :) Jak robię zdjęcia kumpeli, to zawsze znajdujemy takie zaciszne miejsce, żeby się do woli przebierać :D
ReplyDeleteAngelika
jesteś prześliczna!
ReplyDeletewspaniały blog! jesteś ciekawą osobą. obserwujemy? zaobserwuj, a odwdzięczę się w 100%. bejbeli.blogspot.com
ReplyDeleteAle masz delikatne rysy twarzy, śliczna jesteś :)
ReplyDeletestrój fajny, jestem na tak!
zapraszam http://lucky-book.blogspot.com/
chyba niezle wiało ? :D ojej jak zimno,....
ReplyDelete¦ mój blog