Saturday, January 19, 2013

frozen nose



Nienawidzę zimy! Szczerze. Przez cztery miesiące roku moje życie staje się do wytrzymania. Szczególnie wychodzenie z domu, podróż do szkoły, powrót z niej, poranny jogging i każda inna aktywność na świeżym (przenikającym zimnem) powietrzu. Moje wyjście z domu wygląda mniej więcej tak. Najpierw termiczna bielizna, którą w szkole, sklepie, kinie powinnam zdjąć, bo idzie się ugotować. Potem 10 warstw różnych t-shirtów, podkoszulek, bluzek, bluz, swetrów. Same ubranie tylu rzeczy zajmuje już całość czasu przeznaczonego na poranne rytuały, a to dopiero początek. Kiedy już mam zapewnione względne ciepło w górnej części mojego ciała. Trzeba zająć się dołem. Zwykle rajstopy zaczynam nosić już pod koniec października. Miny moich koleżanek, kiedy na wf zorientują się, że już je nosze, mówią wszystko... Nawet nie zastanawiam się czy taki stan rzeczy jest normalny, po prostu jak jest mi zimno to się ubieram i nikt nie będzie mi mówił jak mam to robić! Tak więc rajstopy, potem jeśli jest więcej (a raczej mniej) niż -10 st. ubieram jeszcze legginsy, w których biegam po szkole i na koniec dżinsy (w ekstremalnych warunkach drogę do i ze szkoły pokonuję w spodniach narciarskich). 

Ja już nawet nie wspominam o wszystkich czapkach, różnej grubości rękawiczkach, nausznikach i opaskach, które noszę przez cały jesienno-zimowy okres... Ada pierwsza czapkę nakłada i ostatnia ją ściąga - taka jest prawda. Jeszcze tylko dodam, że choćbym ubrała się niczym "Anaruk chłopiec z Grenlandii" to i tak prawdopodobieństwo, że pewnego dnia i tak mnie przewieje, albo zmrozi na kość jest jakieś 100%. Nienawidzę zimy! Jedyne co mi pozostaje to przetrzymać jeszcze 2 miesiące i nie poddawać się zimie. Dodam tylko, że właśnie pakuję się na wyjazd na narty... Już nie mogę się doczekać odmarzniętych kończyn i czerwonego nosa jak u Rudolfa. Ale tylko czekam, żeby stanąć na górze stoku i pokazać całej Słowacji jak się (nie)jeździ na nartach. Życzcie mi ciepłego pobytu!



ciąg dalszy nastąpi...

Tuesday, January 1, 2013

hello 2013!


Świętujemy nadejście nowego i odejście starego, Roku. Ubierany się wystrzałowo, malujemy paznokcie na złoto, kolczyki sięgają nam do pasa, o 12 odpalany fajerwerki, pijemy szampana. Pięknie! Im lepsza zabawa tym lepszy rok. Oprócz tego co wymieniłam, my ludzie, robimy jeszcze jedną rzecz: Postanowienia Noworoczne. Obiecujemy sobie lepiej się uczyć (no może ci co muszą się uczyć...), jeść mniej słodyczy, codziennie rano biegać, oszczędzać pieniądze na samochód, samolot albo rakietę. Zawsze robiłam swoją magiczną listę. Ale doszłam do wniosku, że wszystko dookoła zmienia się tak szybko, że to co sobie przyrzekliśmy w styczniu, pod koniec lipca nie ma żadnego sensu. Uznałam, że najważniejszym jest aby żyć TERAZ, nie jutro, pojutrze, za tydzień, wczoraj. To nie ma sensu! Chciałabym się częściej uśmiechać, być z siebie zadowolona, zdrowa, szczęśliwa, mieć swoje pasje i je realizować. Tak mało i tak wiele. Ja życzę Wam, kochani, żebyście żyli w tym momencie. Może zamiast siedzieć teraz przed komputerem i blog Ady, weźmiecie psa na spacer, powiecie rodzicom, że ich kochacie albo po prostu pogadajcie z przyjacielem z Australii? Żyjcie tą chwilą i żebyśmy w 2013 byli mądrzejsi!
/We celebrate the coming of the new and the departure of the old, Year. The festively dressed, painted nails gold, earrings us reach to the waist, at 12 we fire fireworks, drink champagne. Beautifully! The more fun the better year. In addition, what mention, we humans, we do one more thing: New Year's resolutions . We promise to more to learn to eat less sweets, daily morning run, save money on car, airplane or rocket. I always made this magic list. But I came to the conclusion that everything around is changing so fast that what you promised in January, at the end of July does not make any sense. I decided that the most important is to live NOW, not tomorrow, the day after tomorrow, next week, yesterday. It doesn't make sense! I would be more likely to smile, be satisfied with yourself, healthy, happy, have their passions and pursue them. So little and so much. I wish you, dear, to you live in the moment. Maybe now instead of sitting at the computer and Ada's blog , you take your dog for a walk, say parents that you love them or just talk to the friend from Australia? Live in the moment and I hope in 2013 we will be cleverer!/