Thursday, May 23, 2013

VIP's date

Ten strój ma dla mnie głębsze znaczenie niż możecie sobie wyobrażać. Pewnie pomyślicie: "Głupia, czy co?". Ale tak właśnie jest. Wszystko zaczyna się układać w logiczną całość. Mam nadzieję, że jak się ułoży to będzie jeszcze cudowniej. Póki co, nic więcej nie powiem. W planach Kortowiada. Koncert Comy!!! Ostatnio tylko tym jestem w stanie się zachwycić. Zbieram paczkę, przydadzą się "goryle" do ochrony, bo ilość pijanych studentów może przerazić - mnie przeraża....


 Odliczam dni do końca roku szkolnego. Swoją drogą dlaczego zaczęłam się dogadywać z ludźmi TERAZ, pod koniec??? To życie miejscami jest nie normalne. Bal był cudowny, nadal chce mi się tańczyć, skakać, cudownie jest...
PS. Jak wymyślę mądrzejsze notki to dopiszę, na razie nie jestem w stanie. Pozdrawiam!




Friday, May 3, 2013

Bon voyage, aimé!

Pierwsze dni majówki minęły mi pod znakiem podróży, dalekich i tych bliższych. Pierwszy raz w życiu byłam o Operze Narodowej (oczywiste - Warszawa). Już na początku wrażenie zrobił na mnie sam budynek. Piękny, monumentalny, od razu wiesz, że wchodzisz do jakiegoś ważnego miejsca. Przekraczając próg zauważyłam, że się wyprostowałam, zaczęłam mówić ciszej, wolniej chodzić. Dziwne? Chyba troszkę. Oczywiście wszyscy byli bardzo ładnie, elegancko ubrani. Czasami miałam wrażenie, że aż za bardzo. Na scenie balet, "Święto wiosny". Przyznaję, że byłam nastawiona na coś w stylu "Jeziora łabędziego", piękne, chude baletnice w tiulach i podrzucających je pod sufit mężczyzn w przylegających koszulach. Tymczasem na scenę wkroczyli, jak ich nazwaliśmy, farmerzy, potem piątka tancerzy w tradycyjnych czarnych strojach, a wisienką na torcie byli mężczyźni i kobiety w obcisłych rajtuzach. Nie mniej jednak byłam zachwycona. 





A teraz coś, co już na pewno wiecie i znacie, moje pasje! Psy i gotowanie, jedzenie, smakowanie, zgłębianie receptur. Poniżej zdjęcia psów, które najbardziej mi się podobały, albo mnie zadziwiły (pudle) na wystawie psów w Dobrym Mieście. oprócz tego podopieczni, z którymi byłam na tej wystawie: Duże Szwajcarskie Psy Pasterskie - Amon i Ginger. Dodam tylko, że Amon zdobył wszystkie możliwe nagrody. Kto by się spodziewał? Co do tych przepysznych lodów, to jedynie je podziwiałam, ale wyglądały smakowicie. Zakładając, że nie były wyprodukowane z E-tysiącdwieściepięćdziesiątdwa, tylko z prawdziwych owoców, to musiały być pyszne. Na obiad jadłam quiche ze szpinakiem. Pachnący, chrupiący, rozpływający się w ustach, Jedyny minus - musiałam strasznie dłuuuuuuuuugo czekać! Ale było warto. Obiad w piekarni Vincent. Cudowne miejsce! Pachnące brioszki, bagietki, chleby na zakwasie, a do tego francuska muzyka i przemiłe panie wplatające w rozmowę: "d'accord", "merci", "Bonjour!". Magiczne. Uwielbiam chłonąc takie szczegóły i rozkoszować się przy tym pysznym jedzeniem! Na tym polega Życie?