Monday, September 2, 2013

new beginning

I oto mamy: 2 września. Jak to się ładnie nazywa… „inauguracja roku akademickiego 2013/14”. Cóż za smutny dzień dla dzieci i młodzieży całej Polski. Nawet pogoda zdaje się łączyć z nami w bólu, bo cały dzień pada i pada, i pada, i pada… W naszym całym pięknym kraju wygląda to tak samo. Najpierw rodzice podwożą pociechę pod szkołę, całują w czółko i w zależności od wieku latorośli wchodzą razem do szkoły, bądź nie. W moim przypadku na szczęście nie. W dniach takich jak ten większość z nas wygląda tak samo. W stroju galowym zawsze czułam się jak pajac, jak nie ja, jak jakaś cząstka szarej masy. Pamiętam to uczucie już w szkole podstawowej. Każda z nas przyjmowała ten sam schemat: warkoczyk, ewentualnie koński ogon, biała koszula, koniecznie z kołnierzykiem i zapięta pod szyją, do tego granatowa spódnica, białe podkolanówki, a te bardziej odważne – kabaretki oraz białe pantofelki, które były rzeczą godną pozazdroszczenia jeśli stukały jak obcasy nauczycielek. Koszmar…



Podstawówkę pamiętam jako najobrzydliwszy czas w moim życiu i za Chiny nie chciałabym się do tego momentu cofnąć. Poszukiwanie stylu, przebieranie się, szukanie tego czegoś, zazdroszczenie każdej koleżance każdego nowego ciucha i potajemne zazdroszczenie. Wchodziłam chyba w każdą subkulturę. Byłam (a może raczej próbowałam być) emo – wiecie, różowoczarne pazurki, grzywka, spódnice do spodni, podarte rajstopy i naklejki z trupimi czachami WSZĘDZIE (na szczęście ograniczałam się tylko do naklejek). Pamiętam siebie jako dziewczynę hip-hopowca, coś w rodzaju lalki Barbie (tego się najbardziej wstydzę), skejterki i wielu, wielu innych. Trwanie w każdym ze stylów było niezwykle krótkie. Zwykle około trzech dni.

/dress: second-hand/

Wszystko się zmieniło. Już nie szukam. Nadal uwielbiam się przebierać, bo uważam, że do tego tak naprawdę potrzebne są nam ubrania. W zależności od trendów, samopoczucia, okazji uwielbiam różne style. Począwszy od jakże popularnego dzisiaj college’owego, a skończywszy na delikatnej, dziewczęcej, ale tez eleganckiej bieli od stóp do głów. Ciężko byłoby mi na randkę ubrać się w dres i AirMaxy, ale już podczas niezobowiązującego spaceru z koleżanką po parku nie miałabym żadnych zahamowań. Oh, do tego koniecznie pies! Ładnie by się komponował. Żart. A może nie?

6 comments:

  1. Plan lekcji masz chociaż taki w miarę ;) boska sukienka ♥

    ReplyDelete
  2. mam nadzieję, że masz fajną klasę (z tego co widzę, zostałaś w akademie:)

    ReplyDelete
  3. suukienka boska :) i dobre zorganizowanie - kalendarz :-)

    ReplyDelete
  4. Thanks for your comment ;)

    Very cute dress!

    xx

    Alina
    wavystyle.blogspot.de

    ReplyDelete
  5. Fajna sukienka :-)
    Dziękuje za komentarz :-)
    Pozdrawiam :-)
    P.S. Dodaję do obserwowanych :-)

    ReplyDelete