Wednesday, January 1, 2014

Xmas/New Year's Eve mix

/dress: (prawie-jak-od-Marc'a-Jacobs'a) no name/
Uff... Już się bałam, że będzie tak jak w mojej ulubionej książce "Dynastia Miziołków" i życzenia noworoczne dostaniecie na Wielkanoc. Swoją drogą, z tradycyjnym "Wesołych Świąt" mam niezłe spóźnienie, ale co tam! W ramach zadość uczynienia umieszczam moje ulubione zdjęcia z Wigilii i Sylwestra. Proszę nie zwracać uwagi na jakość, a na wartość sentymentalną, która jest dla mnie ogromna. Większość została zrobiona w istnym pędzie i pośpiechu. 



Oto rewolwerowiec (however it's called) mierzący ilość spaghetti odpowiednią dla jednej/dwóch/trzech/czterech osób. W życiu nie wymyśliłabym czegoś podobnego. Dodam tylko, że to prezent od mojego 12 letniego braciszka. Nie tyle urzeka mnie praktyczność tego "urządzenia", co fakt, że Kuba się mocno postarał i dał mi podarunek z rodzaju tych, najbardziej fajnych. Otóż, w ogóle pamiętał o mnie, pamiętał że lubię gotować, wie że lubię prezenty oryginalne, takie na które normalnie bym sobie nie pozwoliłą i postanowił dać mi coś co połączy te wszystkie cechy. I wyszedł rewolwerowiec...! 
Poduszka ze zdjęciem Janki (psa, z którym mam wrażenie łączy mnie niebanalna więź) to prezent chyba najwspanialszy. Św. Mikołaj zawiódł jak co roku, i jak co roku nie dał mi psa, ale za to mam piękną poduszeczkę (hand-made!!!), które będzie mi przypominać, że "A home without a dog is just a house". Vogue'a nie muszę chyba komentować. Może tylko wspomnę, że jest to wydanie holenderskie i równie dobrze mogłoby być napisane po chińsku, albo cyrylicą - jednym słowem, nic nie rozumiem. Ale ciuchy, sesje i elegancka forma powalają.




Być może to nie pedagogiczne, że 16-latka robi likier, ale cóż, był pyszny,a  ponieważ zbliżamy się do sylwestrowych zdjęć i tradycyjnego "Dosiego roku" lub bardziej nowoczesnego "szczęśliwego Nowego Roku" albo już w ogóle supernew "Happy New Year" to czuję się usprawiedliwiona. Oczywiście ja go nie piłam! (ofkors) Co do fajerwerek, to jakież było moje zdziwienie kiedy to 10-letni chłopczyk wskazywał w sklepie swojemu ojcu jakie petardy chce w tym roku, a ja po prostu poprosiłam o zimne ognie... Nie wiem czy się śmiać, czy płakać?
/blouse: Papaya, skirt: no name/





3 comments: